Orzel
W cieniu wielkiej rzeki, szare mniejsce w swiecie
Wyklulo sie piskle tak zwyczajne przeciez.
Otoczony cieplem, zarem swoich gniazd
Pewnie nie przypuszczal ze dosiegnie gwiazd.
Ptazek szybko wyrosl, uczyl sie probujac
Latac coraz wyzej i w gniezdzie ladujac.
Az stal sie dojrzalym, bystrym, pieknym orlem
Wyfrunal z doliny, poszybowal z pradem.
Wznosil sie zawrotnie, a tych ktorych mijal
Szanowal opiekowal i nie zapominal.
Pod jego skrzydlami niejeden sie wzbil.
Sowy podziwialy: madrym ptakiem byl.
Zycie bywa ciezkie, w koncu sie przekonal
Jaki swiat brutalny, karty dobre schowal
Natura sroga matka, lekcje ciezka dala
Ostrzem serce pchnela, skrzydla polamala
Znalazl swoje miejsce, cudem wyladowal
Skrzydlo gdzies poklecil, rany zatuszowal.
I tak z jednym skrzydlem! Orlem przeciez byl
Nigdy nie odpuscil, lecial ile sil!
Nagle mrok sie rozlal, ciemnosc w dolinie
Blyskawice, gromy, wielkie przerazenie.
Istny armagedon, lecz iskra nadziei
Waska struga swiatla, most nieba i ziemi
Ten wspanialy Orzel dostal jakis znak:
Moj dzielny lotniku, na ciebie juz czas!
Przybadz tutaj do nas, drogowskazem blask
Rozwin swoje skrzydla ten ostatni raz.
On zawsze pokorny, do lotu sie wzbil
I jest teraz wyzej niz kiedykolwiek byl…
130 komentarzy do “”
Możliwość komentowania została wyłączona.